sobota, 21 kwietnia 2012

Furia - Marzannie, Królowej Polski [2010]


1. Wyjcie psy
2. -
3. Wodzenie
4. Skądś do nikąd
5. Kosi ta śmierć
6. Pódź w dół
7. Są to koła


Jakoś tak się przyjęło, że dotyk Nihila zamienia wszystko w złoto. Każdy projekt w który był do tej pory zamieszany rósł do rangi dzieła przynajmniej satysfakcjonującego. Oczywiście czasem bywało trochę gorzej, a czasem lepiej, jednak zawsze brzmiało zadowalająco. Ale właśnie, tak było do tej pory. Opinie na temat nowego albumu są różne, lecz zdecydowana większość ludzi miesza go z błotem. Na początku, z myślą, że ów blackmetalowy wirtuoz się zwyczajnie wypalił, też chciałem w taki sposób napisać recenzję, ale żeby zostać z czystym sumieniem nie mogę tego zrobić. Krążek odstaje od reszty, to słychać, lecz nie na tyle, żeby nazywać go niewypałem. Nadal jest to kolejna dawka dobrej muzyki w stylu Furii.

 W zasadzie to jedynym powodem do narzekań są te nieszczęsne teksty, bo brzmienie, jak dla mnie jest równie dobre i porównywalnie do poprzednich płyt. No może tych smaczków, ciekawszych riffów jest trochę mniej, ale po kilku przesłuchaniach album wkręca tak samo jak jego starsi bracia. Znane motywy ubrane w inne dźwięki tworzą klimat, który nie powinien być obcy fanom Furii, wbrew opinii nie sądzę, żeby ta płyta była wielkim rozczarowaniem. Może jest trochę gorzej, trochę mniej, ale nadal na tyle dobrze, żeby nie odstawiać w kąt tego wydawnictwa tylko czasem do niego wrócić. Jeśli chodzi o warstwę liryczną to myślę, że można nazwać to najgorszymi wypocinami Nihila. Widać, że zaczął bawić się w poezję, aż pozwolę go sobie porównać do Piotra Roguckiego, kolejnego cudownego poety z masą głębokich jak Rów Mariański tekstów. Nie oszukujmy się, te na Marzannie, Królowej Polski są niedorzeczne, momentami po prostu śmieszne. Chyba, że to jest tak wysoka sztuka, której zwykły szary człowiek nie potrafi ogarnąć umysłem. Więc jako zwykły szary człowiek przyznaję, nie ogarniam co autor miał na myśli. Na szczęście w pewnym stopniu muzyka to rekompensuje, bo przecież warstwa liryczna nie jest jedyną kwestią, która świadczy o utworach, ale jednocześnie nie podnosi ona wartości tego albumu tak bardzo, żeby nazwać go wybitnym, a jedynie dobrym. Zastanawiające jest tylko czy przy kolejnym projekcie Nihil się odbije od tego poziomu i stworzy coś ciekawszego czy wolnymi krokami będzie się staczał chwytając się ciągle tego samego.

7/10


3 komentarze:

  1. Można rzec, że Nihil dowiódł swój nihilzm. Też się zawiodłem trochę. Generalnie podzielam punkt widzenia. I w ogóle gratuluję bloga, ciekawe recenzje.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Jakoś tak się przyjęło, że dotyk Nihila zamienia wszystko w złoto" oraz "Oczywiście czasem bywało trochę gorzej". Zdecyduj się, chłopcze.

    OdpowiedzUsuń
  3. A Ty naucz się czytać ze zrozumieniem zanim zaczniesz sie wypowiadać.

    OdpowiedzUsuń