wtorek, 15 maja 2012

Thy Catafalque - Rengeteg [2011]


1. Fekete mezők
2. Kel keleti szél
3. Trilobita
4. Kő koppan
5. Vashegyek
6. Holdkomp
7. Kék ingem lobogó
8. Az eső, az eső, az eső
9. Tar galyak végül
10. Minden test fű


Nie pamiętam dokładnie w jakich okolicznościach poznałem Thy Catafalque, na szczęście jednak udało mi się w jakiś sposób tego dokonać. Zaczęło się od Róka Hasa Rádió jako ciekawego odkrycia 2009 roku, zafascynowany płytą zapuściłem się w głąb dyskografii węgierskiej formacji i Tűnő Idő Tárlat również trafiła w mój gust. Tamás Kátai jako mózg grupy udowodnił, że potrafi wykreować fascynujące oraz niepowtarzalne brzmienie, bo mogę zapewnić, że czegoś takiego wcześniej nie było wam dane posłuchać. Rengeteg to kolejny krok naprzód, jest to następne wartościowe wydawnictwo, które udowadnia, że Węgrowie nie zamierzają zwolnić tempa.

Niby napisałem, że Węgrowie nie zamierzają zwolnić tempa, ale tak właściwie to został tylko jeden członek grupy. Juhász János, odpowiedzialny głównie za gitarę na poprzednich płytach, z niewiadomych mi przyczyn postanowił opuścić zespół. Wprawiony słuchacz powinien zauważyć lekką różnicę w brzmieniu, riffy stworzone przez Tamása są takie jakby trochę surowsze. Jednak klimat pozostał taki sam, a może jest nawet trochę ciekawszy. To potwierdza który z muzyków miał największy wkład w projekt.
Oceniać tę płytę można na dwa sposoby. Jeśli patrzeć na Rengeteg przez pryzmat poprzednich wydawnictw to jest ona trochę schematyczna i można zauważyć wykorzystanie tych samych motywów. Właśnie to jest ciekawe w muzyce Thy Catafalque, często mam takie wrażenie, że utwory są bardzo do siebie podobne, ale jednocześnie bardzo się różnią. Chyba właśnie to zwróciło moją uwagę na ten zespół. Każdy utwór ma swoją niepowtarzalną melodię, ale wszystkie są bardzo do siebie podobne stylem. Ta każda poszczególna kompozycja ma w sobie coś co hipnotyzuje, zapisuje się gdzieś w umyśle i zostaje tam jeszcze przez jakiś czas po zakończeniu słuchania. To naprawdę niesamowite, że po dłuższym zapoznaniu się z którąkolwiek z płyt można stwierdzić, że nie ma na nich słabszych momentów i lepiej traktować je jako całość.
Wracając jeszcze do tej lekkiej wtórności, którą może tu ktoś zauważyć. Rengeteg jest tak jakby ulepszoną wersją swojej poprzedniczki. Płyta pomimo, że porusza zupełnie inną tematykę ma bardzo podobny schemat, ale jak już mówiłem jednocześnie są to podobieństwa jak i różnice. Tematykę ciężko wyłapać podczas słuchania, ponieważ Tamás nadal śpiewa w języku węgierskim i mam nadzieję, że nigdy tego nie zmieni. Ten zabieg jest kolejnym który stanowi o niezwykłości tego projektu. Jestem pewien, że gdyby teksty były śpiewane po angielsku to utwory by nie były tak bardzo melodyczne i przyciągające.
Jeśli Rengeteg jest pierwszym podejściem do węgierskiej awangardy to słuchanie powinno być jeszcze przyjemniejsze przez brak znajomości użytych tutaj motywów. Chociaż jak dla mnie, osoby która zna na wylot całą dyskografię grupy, to mógłby powstać jeszcze jeden krążek dokładnie w takim stylu. Tamás Kátai pokazał już, że za każdym razem potrafi ubrać ten szkielet w ciekawe i niepowtarzalne dźwięki i mi to wystarcza. Wystarcza, żeby dalej tworzył w tym stylu następne, równie interesujące kompozycje.

8/10



1 komentarz:

  1. Tamas nie śpiewa, śpiewa Attila Bakos, wokalista sesyjny. Poza tym przyjemna recenzja :)

    OdpowiedzUsuń